2023-08-08

Teneryfa na rowerze — gdzie trzeba pojechać

Teneryfa — najbardziej kolarska z wszystkich wysp archipelagu Wysp Kanaryjskich. Nie jest to przypadek. Idealna temperatura podczas gdy zima dosięga Europę, mnogość podjazdów, możliwość rezydowania na ponad 2000 metrów, różnorodny klimat i możliwości budowania tras. Do tego jest wyspą największą, także nie sposób się nudzić nawet przez całą zimę. Bez problemu można także odwiedzić promem sąsiednią La Gomerę, czy nawet udać się na Gran Canarię lub Fuerteventurę.
Na Teneryfie spędziliśmy 3 miesiące i od razu było wiadomo, że nie jest to ostatni tego typu wyjazd na przezimowanie. Można trenować, można eksplorować, można umierać na podjazdach. Co kto lubi. Ja akurat lubię wszystko z powyższych także zabiorę Cię w tym tekście w podróż przez zakamarki Teneryfy, w poszukiwaniu fascynujących tras kolarskich i najbardziej fotograficznych zakątków. Od majestatycznego wulkanu Teide, po ukryte plaże i urocze wioski. Być może także odkryjesz dlaczego Teneryfa stała się mekką dla kolarzy, którzy szukają wyzwań na asfalcie i wędrówek przez dzikie tereny, oraz dla fotografów, którzy pragną uchwycić ten niezwykły kawałek — co by nie mówić — raju. Ride on!
I właśnie pisząc Ride On zastanowiłem się czy na kanarach wiedzą w ogóle co to jest trenażer i Zwift. Szczerze mówiąc, raczej nie sądzę, skoro w zimie temperatura oscyluje w okolicy 25 stopni a w lato, poza atakami upałów, również zawiera się w okolicy 30 stopni. Nie wiedzą co tracą! Tia.

  1. Jak się dostać na Teneryfę?
  2. Gdzie spać na Teneryfie?
  3. Jaka pogoda na Teneryfie?
  4. Jaki strój na rower na Teneryfie?
  5. Gdzie na rower na Teneryfie?
    1. w górę pod Teide
    2. park rurowy anaga
    3. klasyk, czyli TF-28
    4. Masca. Tego nie ominiesz
    5. Kilka smaczków, trochę ukrytych, choć zupełnie nie
  6. Planowanie tras na Teneryfie
  7. Co zjeść i pić na Teneryfie?
  8. same time, next year

Jak się dostać na Teneryfę?

Generalnie, polecam samolot. Można oczywiście udać się samochodem, a nawet w rowerową wyprawę, ale droga powietrzna to opcja zdecydowanie najbardziej ekonomiczna.
Bilety można na szczęście nadal złapać za całkiem niewielkie kwoty, a tanie linie latają z większych miast w Polsce. Wszystko jest także kwestią tego, czy planujesz wyprawę z rowerem, czy wypożyczenie roweru na miejscu. Bez roweru można szukać przesiadek w Berlinie, Frankfurcie lub Londynie. Natomiast te same przesiadki gdy lecisz z rowerem nie są już pomysłem idealnym. Szczególnie, że może być potrzeba odbioru bagażu i nadania go ponownie.
Uważam, że jeśli lecisz nawet na 2 tygodnie i planujesz łącznie około 10 dni jeżdżenia, to warto zabrać swój rower. Głównie dlatego, że koszt bagażu sportowego nie jest specjalnie wysoki, a często nawet niższy niż typowy bagaż rejestrowany. Koszt przewozu roweru to okolice 200zł w jedną stronę. Niby można zabrać rower w kartonie, ale polecam jednak zakupić lub wypożyczyć dedykowaną torbę do przewożenia roweru. Podziękujesz, gdy przyjdzie się przemieścić ze sprzętem dalej niż 100 metrów bez wózka bagażowego. To mniej więcej po tym dystansie ciągnięcia/pchania kartonu po chodniku przeciera się dno. Kolega mówił. Ja latam z torbą Evoc. Są kółeczka, więc wypakowaną po brzegi torbę można ciągnąć i 2 kilometry. Nie pytaj skąd wiem. Chciałbym o tym zapomnieć. I tu ważna uwaga — nie do każdej linii autobusowej wpuszczają z dużymi torbami. Koniec dygresji.
Wracając do meritum — bagaż sportowy (rower) to z reguły limit 30-32kg co pozwala na dopakowanie torby wszelkim kolarskim sprzętem typu ciuchy, kask, buty i co tam jeszcze trzeba typu pompka. A gdy zostanie trochę wolnego miejsca można dorzucić trochę codziennych rzeczy albo kilogram ziemniaków. O tym później.
Jeśli jednak wolisz rower wypożyczyć polecam kontakt z ekipą Bike Experience Tenerife — napisz do mnie wcześniej na instagram @adam_jedrysik zaanonsuję Cię i powiem z kim się kontaktować na miejscu.

Gdzie spać na Teneryfie?

Są hotele, jest wypchane po brzegi AirBnB, są hostele, darmowe kempingi, jaskinie i półlegalne opcje do rozbicia się na dziko. Ja preferuję wieczorny prysznic i kuchnię, także AirBnb sprawdza się najlepiej. Tym bardziej na 2-3 miesiące.

Odnośnie lokalizacji startowej można napisać wiele, a i tak wszystko zależy od preferencji. My zdecydowaliśmy się na południe wyspy ponieważ statystycznie jest tam w zimę cieplej i słoneczniej niż na północy. Widać to m.in. po zieleni, której na południu nie widać. Ta różnica klimatu jest jednym z niesamowitych aspektów Teneryfy. Wyjeżdżając z doliny Masca w stronę północną jest takie miejsce, gdzie skręcasz o 90° i czujesz, że nastąpiła zmiana klimatu. Nagle zamiast jechać po wyschniętym, gorącym asfalcie jedziesz wśród zieleni po drodze zroszonej spływającą wilgocią. Zalecana uwaga na zakrętach.
Jednak miało być o lokalizacji.
Jeśli południe to…zależy co lubisz.
Początkowo mieliśmy mieszkać w El Medano, ale z racji lekkich perturbacji z polskim pośrednikiem mieszkań nie wyszło do końca tak jak zapewniał.
I tu mała dygresja — poleca się uważać nawet na rodaków, choć tacy frajerzy jak wspomniany są raczej ewenementem na wyspie. Jeśli szukasz na grupie facebookowej i poleca się właściciel szkoły kitesurfingu w El Medano o imieniu na literkę M, to z czułością życz mu braku wiatru i przysłowiowego czegoś w czymś.
Finalnie chyba wyszło na dobre, gdyż El Medano ma swój klimat, ale po 3-4 dniach na miejscu nie do końca odnaleźliśmy się w nim tak jak się spodziewaliśmy. Może to przez inne wyobrażenia surferskich miejscówek po wizytach w Portugalii czy na Fuerte. Do tego urywający głowę wiatr, ale właśnie dlatego do El Medano jedziesz na kite i windsurf, a niekoniecznie na lekcje badbinktona.
Finalnie wylądowaliśmy w Costa del Silencio i na nasze potrzeby było to strzałem w dychę. Zamknięte osiedle z dwoma basenami, zdecydowanie mniej wiatru (nazwa zobowiązuje), samoloty nie latają nad głową (w El Medano są nisko, a startów z wyspy jest dziennie ponad setkę), zdecydowanie więcej opcji spacerowych do sąsiadujących miasteczek, lokalne sklepy i markety co obniża koszty funkcjonowania, więcej możliwości wyjazdu z miasta na okoliczne trasy. Brzmi dobrze? Niby trochę bardziej emerycko, ale w sąsiednim Las Galletas wieczorowa aktywność była mam wrażenie zdecydowanie wyższa niż w surferskim El Medano.
A jeśli nie tam, to można także wylądować w epicentrum turystyki — trójmieście Los Cristianos, Playa de Las Americas i Costa Adeje. Nie mój, nie nasz klimat. Mielno meets Władysławowo, ale ładniejsze. Z góry o zachodzie słońca wygląda wspaniale, ale to jest najlepszy punkt na doświadczanie tej częsci wyspy — z odległości. Hotele, stragany, majfriendy, Lujwitony i ręczniki sprzedawane na każdym rogu. Jednak jeśli lubisz typowo turystyczny i hotelowy klimat to bez zastanowienia najlepsze miejsce na wyspie.
Puerto de Santiago i Los Gigantes wydawały się podobnie turystyczne, choć mniejsze. Byliśmy tam zaledwie dwa razy przejazdem, więc nie wypowiem się do końca obiektywnie. Z plusów — blisko do Gigantów, sporo opcji fajnych podjazdów w stronę Tamaimo, Guia de Isora i bliskość Masca. Z minusów — trochę dalej do świetnej trasy TF28 i lekko mniejsze moim zdaniem możliwości “zarządzania pogodą”.
Jest jeszcze Palm Mar. Enklawa apartamentów lekko odsunięta od wszystkiego. Bywałem przejazdem i za wiele się o funkcjonowaniu w tym miejscu nie wypowiem.

Oczywiście wspomniałem tylko o miejscówkach nad oceanem. Jeśli nie musisz być nad wodą to można celować w La Camellę, Valle de San Lorenzo, lokalną Buzanadę, San Isidro nieopodal El Medano czy wyższe miejscowości gdzie jednak pogoda może być trochę bardziej kapryśna.

Last but not least — ciekawą opcją może być także klimatyczne, choć niewielkie Los Abrigos leżące nieopodal Golf del Sur, do którego można dojść świetnym deptakiem przy oceańskich klifach. Jeśli w planie jest gravel lub MTB to całkiem niezły punkt wypadowy na eksplorację terenów wokół lotniska po samo El Medano i dalej na wschód. Za wspomnianym Golf del Sur w stronę Montana Amarilla także jest spora połać nieszosowego terenu o podłożu żwirowulkanicznym.

Jaka pogoda na Teneryfie?

Już w skrócie tłumaczę czym jest wspomniane wcześniej zarządzanie pogodą. Z Costa del Silencio mój wyjazd wyglądał następująco. Sprawdzałem pogodę na 1400m czyli w Vilaflor, by wiedzieć czy warto rozważać taką wspinaczkę. Następnie zerkałem na zbocze w stronę Teide i lokalizację chmur danego dnia. Jechałem tam, gdzie chmur nie było, czyli w lewo w stronę trójmiasta lub w prawo do Granadilla de Abona. W zasadzie to tyle z zawiłej logistyki. Warto bowiem wiedzieć, że już na około 600m można spotkać chmury, podczas gdy w tym samym czasie wybrzeże jest rozpalone słońcem. Krótko mówiąc — wychodzisz z chaty i jedziesz tam gdzie nie ma chmur.
Prognozy? Jest to punkt odniesienia, np. gdy mówią, że będzie padać to być może będzie, ale może nie. Podobnie jest, gdy w prognozie nie ma deszczu. Natomiast wizualnie można sprawę ocenić w mgnieniu oka i zareagować szybko, gdy coś się zmienia. A zmiana ta nie jest z reguły niespodziewana. Manana dotyczy także pogody. Przykładowo, na całe 3 miesiące deszcz złapał mnie raz i to na własne życzenie, gdyż przeciągnąłem podjazd za Vilaflor do okolic 1800m, gdy już na 1400m było jasne, że będzie lało. Skąpało mnie lekko na zjeździe w okolice 600m, po czym 10 minut później byłem już suchy, a asfalt nie nosił znamion najmniejszego opadu.

Jaki strój na rower na Teneryfie?

To nie będzie długi rozdział, ale też zależy (nowość) co planujesz robić. Ja niespecjalnie lubię się katować w niższych temperaturach. Chyba ani razu nie założyłem nogawek, nie mówiąc o tym, że długie spodnie zostały w domu. Możesz je rozważyć jeśli chcesz polatać po kalderze, bo tam jednak z reguły jest 15° lub mniej, nie mówiąc o tym, że potrafi w zimowych miesiącach sypnąć śniegiem.
Rękawki jednak obowiązkowo. Podobnie jak przeciwwiatrowa kamizelka (must have w jakiekolwiek góry) lub kurtka. Im większe ekstremy planujesz tym lepiej wiesz jak się ubrać. Mnie powyższy zestaw wystarczył z nawiązką i tylko raz lekko zmarzłem wracając z El Retamar (2200m) gdy zjechałem do kaldery i zrobiło się ~10°. Jeśli pojedziesz polować na zachód słońca na jakimś wzniesieniu lub nawet powyżej 1000m to nie rób żartów i weź jakąś bluzę. Widoki są zajebiste, ale nie ma już słońca które ogrzeje podczas postoju. Kilkanaście lub kilkadziesiąt kilometrów zjazdu to nie jest zabawa, a szkoda zrobić sobie krzywdę lub rozchorować się na wyjeździe. Think twice.
Przyjmij, że na każde 200m w górę temperatura spada o około 1 stopień. Gdy na dole jest gorące 25-27 stopni, to w Vilaflor potrafi być około 12-15, a na 2000 okolice 10 lub mniej.
Nieważne, że na podjeździe będzie gorąco, chłód dojmuje kiedy zaczynasz jechać na dół.
Dla wielu to oczywiste, ale dla równie wielu jest to zaskoczenie co można ocenić naocznie będąc na trasie.

Gdzie na rower na Teneryfie?

Wiatr w kasku, słońce na twarzy i szum moich Duro Hypersonic na asfalcie…dlaczego w ogóle wspominam o oponach? Bo lubię wspominać o tym, co warto poznać. Marka jest u nas relatywnie mało znana, a to lekkie (200g) oponki, które przy cenie poniżej stówki za sztukę stanowią mega dobrą opcję. Ja lubię.
Zatem wiatr w kasku, słońce na twarzy i szumgum na asfalcie — to pierwsze wspomnienie. Jednak w tej szumnej ciszy coś hałasuje, terkocze jakby. Zatrzymywałem się kilka razy sprawdzając co się dzieje i co zaraz odpadnie od roweru. Po chwili wolniejszej jazdy wszystko się wyjaśniło. Temperatura i niezbyt obfite opady sprawiają, że popękany miejscami asfalt nie przylega idealnie do podkładu co lekko czuć oraz słychać w wielu miejscach na wyspie. Warto się przyzwyczaić do tego odgłosu.
No dobra, ale gdzie jechać?

w górę pod Teide

Na początek klasyka, czyli “Teide”. W cudzysłowie, bo podjechać możemy “jedynie” na wysokość 2300m, a szczyt Teide to 3715m.
Trasa pod Teide to najdłuższy podjazd w Europie. 40 kilometrów pod górę działa na pscyhę. Od zera na 2300m, czyli tak jakby rowerem wjechać prawie na Rysy - najwyższy szczyt Polski. Robi wrażenie? Ano robi. To prawdziwe wyzwanie, choć głównie dla głowy. Jeśli to czytasz, znaczy, że jeździsz na rowerze. A jeśli jeździsz to znaczy, że dasz radę wjechać. Przygotuj się jednak na 4-5 godzin dreptania pod górę i raczej zadbaj, by mieć przełożenie przynajmniej 1:1 (czyli np. 34:34 osiągalne w szosie bez problemu). Trasa ta jednak nie wybacza słabości, a kilka momentów wymaga większego samozaparcia.
Powiedziałem, że dasz radę, a nie, że będzie łatwo jak po bułki do osiedlowego "U Grażynki".
No dobra, ale którędy na tego Teide?
Zależy skąd zaczniesz, ale na pierwszy i najbardziej malowniczy rzut sugeruję dołączyć do trasy TF28 w najbliższym jej punkcie i dojechać nią do Granadilla de Abona. TF28 zaczyna się w Los Cristianos i biegnie przez Valle de San Lorenzo, które było moim punktem. Z Costa del Silencio dojeżdżałem lokalnymi drogami przez Guargacho i Buzanadę. Potem podjazd na Mirador de La Centinela i dalej w stronę Granadilla skąd kierujesz się na Vilaflor, z którego jest już tylko jedna główna droga na szczyt. Trasa wiedzie przez malownicze krajobrazy i wąwozy przypominając, że na krawędzi marzeń i wysiłku zaczyna się najpiękniejsza podróż. Wszystkie niecenzuralne określenia jakie wymyślisz po drodze możesz wykrzyczeć na wielu punktach widokowych np. patrząc na Montana Roja, która z El Medano wydaje się górą, a z okolic Vilaflor prezentuje się jak śmieszny cotowogólejestzapagórek.
Ciekawa trasa jest także przez Aronę i La Escalonę.
Kolejna dygresja — tu również można pojechać główną drogą, albo absurdalnie wyczerpującym podjazdem, na którym każde pokonane 100 metrów jest walką indukującą myśli o sensie tego całego rowerowania, a idź w cholerę, sprzedam opla.
Jednego dnia, gdy wrzuciłem na Insta kolejne strome odkrycie lokalny Pan Kolarz napisał mi jedno mądre zdanie "Adam, stick to main streets, there's better way to die than uphill on 30% slope". Miał trochę racji.

Jeśli musisz wybrać jedną trasę — jedź TF21 przez Granadillę. Jest pięknie, są drzewa, malownicze switchbacki, jest pot, a gdzieś w oddali powoli majaczy Vilaflor gdzie zatrzymasz się na kawę i może jakąś przekąskę.

teneryfa — podjazd pod teide fot. jedrysik.comteneryfa — podjazd pod teide


Nad Vilaflor krajobraz się zmienia, wędrujemy wśród lasów i wulkanicznych krajobrazów, zdobywając kolejne szczyty irytacji, ale też zdumienia na każdym z punktów widokowych.
Po jakimś czasie dojedziesz na El Retamar — 2200m. Zrób zdjęcie z tablicą, nie wiadomo czy lub kiedy tu wrócisz. Nie wiadomo też, czy za 2 dni nie spadnie śnieg przysypując ją całą.
Tak było w moim przypadku. Dwa dni po wizycie, podczas której jeszcze o 16-tej było na górze 15°…spadł śnieg i droga od Vilaflor była zamknięta przez dobre 3 dni, a jeszcze tydzień później na poboczu i w lesie leżały resztki śniegu
Po selfiaku z tablicą jedź dalej, prosto do Boca Tauce, by wyłonił się przed Tobą majestatyczny wulkan Teide we własnej osobie. Czy co tam ma wulkan. Z tego rozstaju dróg można uderzyć pod dolną stację kolejki na Teide chłonąc widoki olbrzymiej kaldery Las Canadas. To tutaj zdasz sobie sprawę z ogromu wzniesienia. Jeśli czas i siły pozwolą można się zapuścić trochę dalej w stronę obserwatorium na szczycie Izana.

teneryfa — kaldera las canadas fot. jedrysik.comteneryfa — kaldera las canadas


Można też z Boca Tauce polecieć w stronę Chio, długim zjazdem przez wulkaniczne pustkowie poprzetykane drzewami. Niemniej solidnie wydłuża to pętlę jeśli start nastąpił z południa, przygotuj się na 120+km. Asfalt na tym odcinku też nie jest pierwszej świeżości.
Najszybszą opcją powrotu jest zwrot o 180° i powrót tą samą trasą, by w Vilaflor przemyśleć jedną z odnóg. Lubię wracać inna drogą niż przyjechałem. Spróbuj zatem świetnych serpentyn w stronę Arony. Czeka Cię teraz coś niesamowitego — 40km zjazdu non stop.

teneryfa — podjazd pod teide fot. jedrysik.comteneryfa — podjazd pod teide


Oczywiście pod Teide można wjechać także od strony Chio, dokładnie tą trasą którą sugerowałem wyżej jako zjazd. W Chio koniecznie odwiedzasz Bar Parada. Wejdź, rozejrzyj się po ścianach, zrozumiesz dlaczego trzeba tu przystanąć i napić się kawy. Enjoy!

park rurowy anaga

Wszystkim, którzy kochają naturę i poszukują uroku dzikiej przyrody, polecam podskoczyć do Anagi. Totalnie inny świat. Nagle z wysuszonej kaktuszej wyspy trafiasz we wszechobecną zieleń i wilgoć. Ta oaza na północno-wschodnim krańcu Teneryfy to kręte i malownicze drogi, prowadzące przez tropikalne lasy, aż po zapierających dech w piersiach widoki. Nie wiem ile razy zatrzymywałem się po drodze, myśląc, że już piękniej być nie może. To jedno z tych miejsc, w których odkrywasz, że w ojczystym języku brakuje stopniowania okurw i ojapierdolów. Trzeba kombinować, ale warto. Wspaniałe serpentyny, tropikalny klimat, zjazd (i niestety podjazd) do Taganana i plaży Benijo — wymagający, ale zdecydowanie warty poświęcenia. To punkty obowiązkowe w Anadze. Można powiedzieć, że są tam dwie drogi na krzyż i wiele jest w tym prawdy, ale spokojnie zrobisz po nich 100 i więcej km, a nim się zorientujesz, słońce zacznie zachodzić za szczytem Teide. Warto wówczas być np. na Mirador Cruz del Carmen lub Mirador de Jardina i popatrzeć lekko z góry na góry i rozświetlające się w dolinie San Cristobal de La Laguna.
W okolice Anagi można dojechać samochodem, a można autobusem. Na pewno z San Isidro jest szansa zabrać się z rowerem do Santa Cruz, a dalej na dwóch kołach w stronę malowniczej plaży Las Teresitas i górę. My najpierw uderzyliśmy w kierunku Chamorga, potem na Benijo i wracając zaliczyliśmy zjazd o zachodzie słońca do San Cristobal. Wariacje jednak są dowolne, a przede wszystkim wskazane.

w miarę po płaskiemu, czyli route TF-28

Chcesz pozwiedzać lokalne miasteczka, napić się solo, leche leche czy barraquito, zjeść churrosy i posmakować jak płynie życie?
Wbijaj na TF28 i leć w którąkolwiek ze stron. To stara droga łącząca Los Cristianos ze stolicą wyspy, czyli Santa Cruz. Obecnie, jako, że funkcjonuje autostrada jest na niej minimalny ruch samochodowy, jednak to, jak jeżdżą tutelcy w porównaniu z kulturą jazdy w Polsce to dwa światy. Kierowcy czekają na podjeździe na dogodne miejsce do wyminięcia (jeśli widzisz, że mogą jechać, to pomachaj _energicznie_ ręką), nie wyprzedzają na centymetry, nie trąbią…chyba, że w podziękowaniu. Do tego też warto przywyknąć i nie krzyczeć za nimi kim uważamy, że są. Swoją drogą jedyny raz kiedy ktoś mnie chamsko otrąbił i nawyzywał z samochodu to — jak się okazało — rodak z rodziną. Nie omieszkałem się przywitać w kolejnym miasteczku gdy wysiadali z samochodu. Bardzo szybko kierujący zmienił kolor na odpowiedni tj. buraczany.
Wracając jednak na trasę. TF28 można pojechać do Radazul lub zjeżdżać po drodze do kolejnych miasteczek na wybrzeżu. Warto jednak wiedzieć, że taki zjazd będzie wymagał powrotu na TF28, czyli +/-600m elewacji na trasie. Polecam zjazd w okolicy Chimiche, by odwiedzić La Caleta, Las Arenas i San Miguel de Tajao. Następnie dołem można przelecieć do La Jaca oraz dalej do Abades. Po samym Abades warto się pokręcić na nogach, jak zwierzę. W Abades znajduje się opuszczona wioska, która miała służyć jako sanatorium dla trędowatych, nigdy jednak nie spełniła swojej pierwotnej funkcji. Dojazd i eksploracja raczej na gravelu lub pieszo. Szosą nie polecam.
Z Abades można wrócić tak jak przyjechaliśmy albo wbić w górę do Villa de Arico. Tak czy tak będzie pod górę. Z kolejnego miasteczka Arico Viejo> można i warto zjechać na odwiedziny do Poris de Abona. Niestety podjazd tą samą drogą.
TF28 warto dojechać (lub zacząć) przynajmniej do Guimar — kawałek trasy zboczem góry dostarcza niesamowitych widoków. Niemniej odcinek do Radazul także jest mega malowniczy, a przy okazji możemy zaplanować wizytę w Candelarii.

teneryfa — trasa TF28, La Jaca fot. jedrysik.comteneryfa — trasa TF28, La Jaca


Masca. To Cię nie ominie.

Nieważne czy samochodem, autobusem czy na rowerze. Jesteś na Tene to odwiedzasz wioskę Masca. Rozumiemy się? Rowerowo polecam, ale to już nie jest zabawa. Droga nie jest długa, ale ma swoje strome momenty równie zapierające dech jak widoki. Grubo, albo wcale. Wymagająco na dół, ale za to wymagająco pod górę. Wszystko to w unoszącym się zapachu spalonych hamulców i sprzęgieł. Dopingujące krzyki z przejeżdżających pojazdów są jednak super motywujące i pozwalają szybciej poznać nasz HRmax. Opcji na tę zabawę, jak to na Teneryfie, jest kilka i każda startuje z Santiago del Teide. Dla odmiany możliwości do Santiago możesz przyjechać na rowerze, samochodem lub autobusem.
Z Santiago albo robisz atak na Mirador de Cherfe i stamdtąd lecisz w dół do wioski…albo nie.
Jak w wielu miejscach na Teneryfie mam wewnętrzny zgrzyt. Wiele dróg warto zaliczyć w obie strony. Jednak, w którą stronę nie pojedziesz za pierwszym razem, warto po prostu zrobić pętlę Santiago - El Tanque - Garachico - Buenavista - Punta de Teno - Masca - Santiago.
Odcinek Garachico - El Tanque to świetna trasa serpentynami, którą można ubarwić masakrującym podjazdem “od linijki”. A wiesz, że jak ulica pomija serpentyny i prowadzi prosto, to nachylenie musi być grande, prawda? To już wiesz. Widoki z góry na Garachico są warte bycia w tym miejscu. Wbijaj szpilkę na Komoot. W Buenavista jeśli czas pozwoli koniecznie rozważ odbicie na Punta de Teno, potrzebujesz około 1-1.5h w obie strony z postojami na ojaciowanie widoków.
Buenavista-Masca to odcinek po prostu warty przejechania. Przy następnej wizycie planuję się tam pozapusczać w lokalne dróżki, których jest trochę. El Palmar w stronę Montana del Vallado wygląda ciekawie.
Skoro już opisuję trasę w kierunku takim jak sam ją przejechałem za pierwszym razem to na koniec pozostał wspomniany podjazd z Masca do Mirador de Chefre.
Lekko nie jest, ale warto.

teneryfa — droga do doliny Masca fot. jedrysik.comteneryfa — droga do doliny Masca


No to na tyle z klasyków. Po tych kilku intensywnych dniach można zarządzić dzień przerwy. Nawet należy, regeneracja ważna rzecz.

kolarskie hidden gems, choć nie takie hidden

Na koniec kilka wspomnianych wcześniej smaczków skierowanych głównie w górę. Jednak jeśli chcesz się przekonać czy tarcze są lepsze od szczęk, to zapraszam w dół. Są lepsze.
O kilku podjazdach słyszałem tzw. legendy od lokalnych jeździcieli. Wiele znalazłem sam eksplorując uliczki zupełnie nie główne. Gdy już odhaczysz klasyki, bo warto zdecydowanie i po stokroć to po prostu skręcaj tam, gdzie oczy poniosą. Nawet jeśli ulica skończy się za kilkaset metrów, co jest wysoce prawdopodobne.
Nieopodal tras, które opisałem wcześniej leżą jednak drogi ciekawe.

Jako pierwsza La Fuente. To podjazd, który znalazłem zjeżdżając w poszukiwaniu alternatywnej drogi. Pierwsze zderzenie z tak stromą i wymagającą ścianką. W Polsce takich nie ma. Przygotuj się na przynajmniej 10 minut rzezi bez wytchnienia i nawet nie próbuj się zatrzymać, bo ponowny start może być problemem. Widzisz tę chatkę i zakręt na szczycie? Tam jest najgorzej, ale to końcówka.
Jeśli podjedziesz ten teamt dwa razy w pół godziny to daj znać — stawiam wino. A potem zabiorę na coś lepszego nieopodal.

Inną ciekawą rozrywką jest wspomniane także wcześniej Chirche. Każdy lokals zna, ale nie każdy powie, że ta zabawa to dobry pomysł. Jest sztywno, jest trochę dłużej niż La Fuente, też nie wybacza. Uwielbiam klimat gdy autochtoni zaczynają dopingować lub pytać po co tamtędy jechać. Gdy mijasz samochody, które z trudem i uwagą zjeżdżają w dół przez wioskę, albo wyprzedzają sapiącą na rowerze postać z pełnym skupieniem, zmuszając samochód do nie mniejszego wysiłku. Cytując klasyka "i co, masz to w Polsce? masz to w Polsce?". Otóż, nie masz.

Trzecim killerem niech będzie odcinek z Granadilla de Abona przez Cruz de Tea. Zaczyna się wcale nie niewinnie, ale kiedy myślisz, że nie jest tak źle zza dziewięćdziesiecio stopniowego zakrętu wyłania się ściana, na której nie parkują samochody, a asfalt porysowany jest pazurów zwierząt, które ześlizgują się zamiast zejść jak czło...jak zwierzonto. To jeden z tych podjazdów, na których bardzo chciałem mieć inne przełożenie niż 36×29.

Jeśli powyższe się spodobają lub uznasz, że to jakieś dróżki dla przedszkolaków to zapraszam w okolice Buenavista del Norte. Jadąc główną drogą do/z Garachico popatrz na La Montana (to wyraźne wzniesienie w stronę oceanu). Na jego zboczu zobaczysz proste drogi o nachyleniu niczym skocznie narciarskie. Ich odcinki od ostatniej przecznicy mają nachylenie w okolicach 45°.

Na piątej pozycji coś innego. Regeneracyjna zdobycz i ciekawostka nie znana przez wszystkich. W okolicy El Medano znajdziesz Antena de Central — starą, zniszczoną konstrukcję fotowoltaiczną bądź inną formę akumulującą energię słoneczną. Klimat na miejscu jest totalnie apokaliptyczny, niczym wyrwany z Mad Max. Dasz radę przejechać kawałek po szuterku na szosie. Warto odwiedzić.

A co dalej? Pytaj lub kombinuj.

Planowanie tras na Teneryfie

Wszelkie planowane eksploracje poza głównymi drogami polecam zarządzać z poziomu komoot + google maps. Ten pierwszy w miarę dobrze pokazuje nawierzchnię na wyznaczonej trasie, ale warto też sprawdzić czy na wszystkie odcinki da się włączyć street view. Można przyjąć, że jeśli się da i samochód przejechał to powinno być ok…ale warto dokładniej sprawdzić czy nie jest to łagodna trasa po gruzie zamiast asfaltu. No i w zasadzie tyle. Reszta niech będzie przygodą.

teneryfa — okolice Chio fot. jedrysik.comteneryfa — okolice Chio


Co zjeść i pić na Teneryfie?

Dbaj o bidony. Jak mawia znane lokalne przysłowie — im wyżej tym sklepów nie jest za dużo. Siesta to także element, który jest daleko poza moim flow postrzegania rzeczywistości. Na wyspie wodę pije się raczej z dystrybutorów niż z kranu, także brakuje elementów znanych z kontynentalnej Hiszpy czy Włoch — fontanienek z aqua drinkale.
W skrajnej sytuacji można poprosić w jakimś gospodarstwie o refill, ale też nie licz na mnogość zabudowań powyżej 1200-1400m. Vilaflor czy Chio to ostatnie miasteczka na trasie pod Teide. W tych punktach warto się doposażyć żeby ruszyć na szczyt z lużną głową.

Totalnie polecam odwiedzić Churerrię w Granadilla de Abona, tuż przy placu z nazwą miejscowości. Znajdziesz. Dla mnie częsty punkt na trasie by porwać kawkę i naprawdę dobre czurosy. Zawsze też spotkasz tam jakichs jeżdżaczy.

Poza tym polecam oczywiście standardzik kanaryjski — ziemniaczki Papas Arrugadas i papryczki Pimiento Padron. Nie skłamię mówiąc, że ćwiczyłem skilla w przygotowywaniu powyższych co drugi dzień, czasem jedząc je także gdzieś na trasie.

Warto odwiedzić jakieś guanchiche na typowe lokalne jedzenie. Kanary nie są kulinarnym zenitem różnorodności, ale potrafi być smacznie. Dobre są potrawy z lokalnej mąki gofio np. escaldon lub deser zwany musem. Do tego Garbanzas, czyli ciecierzyca w sosie. Kurczaka też jedzą pieczonego, lepszy niż w KFC, bo z rożna czy innego gryla. Jedzą też frytki z jajkiem sadzonym, mają na to nazwę, ale zapomniałem.

Jeśli jesteś wegetariański, to przeskocz do następnego akapitu, albowiem polecam potrawy zawierające nieśladowe ilości mięsa. Mianowicie gdy znajdziesz gdzieś burgera de cabra to warto skosztować. Ja nie znalazłem, ale podobno na północy jest większa szansa. Tam też widziałem więcej burgerków biegających po łąkach.
Jadłem ów przysmak pierwszy raz na Fuerte i przypasował mi specyficzny smak koziego mięsa. Dlatego polecam.

same time, next year

Pamiętasz jak na początku wspomniałem o ziemniakach?
Tak, kupiłem kilogram Papas Arrugadas i przywiozłem sobie do domu. Skoro coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie. To przysłowie nie ma tu za bardzo odniesienia, ale przynajmniej w połowie usprawiedliwia przywożenie ziemniaków z innego kraju, ok? Gdy wracasz z Teneryfy do domu, gdzie temperatura w porywach wynosi 5° to chcesz zabrać ze sobą trochę słońca. Nawet jeśli ma postać ziemniaka. Do tego papryczki Padron, które można nabyć na portalu aukcyjnym, a czasem w Lidlu. Taki tip jeśli komuś zasmakuje.

Jeśli udało się przeczytać tekst, to jest szansa, że się spodobało — zostaw po sobie jakiś komentarzowy ślad, będzie mi miło.
W razie pytań — śmiało.
A jeśli planujesz zimowy pobyt na Teneryfie albo właśnie powstał taki plan w głowie to wpadaj na instagram @adam_jedrysik i widzimy się na miejscu.
W zasadzie jeśli się nie wybierasz to też wskakuj na insta.
Jeśli nie na Teneryfie to może złapiemy się gdzieś w Polsce czy innym zakątku Europy.

teneryfa na rowerze — gdzie trzeba pojechać ✔️ adam jędrysikteneryfa na rowerze — gdzie trzeba pojechać ✔️ adam jędrysikteneryfa na rowerze — gdzie trzeba pojechać ✔️ adam jędrysikteneryfa na rowerze — gdzie trzeba pojechać ✔️ adam jędrysikteneryfa na rowerze — gdzie trzeba pojechać ✔️ adam jędrysikteneryfa na rowerze — gdzie trzeba pojechać ✔️ adam jędrysik

Marek
Super się czytało, fajnie wrócić do znajomych zakątków patrząc na zdjęcia. Napisze na instagram bo może będę w zimę na Teneryfie to pokażesz te podjazdy XD

Majka
Nie byłam...teraz wiem,że na szczęście, bo jeśli się tam wybiorę, to wiem, że to będzie jedna z piękniejszych wypraw nie tylko rowerowych. Gratuluję zatrzymania mnie od startu do mety Twojej opowieści. Do zobczenia gdzieś na trasie.

Janek
Hej. Mógłbyś podrzucić pinezkę do tego miejsca opisanego jako... "Adam, stick to main streets, there's better way to die than uphill on 30% slope"? Chciałbym się upewnić, że to ominę :D Z góry dzięki.

Adam
Janek, jeśli chcesz to omijać to Ty potrzebujesz worek pinezek :D

zostaw ślad po sobie!






wyślij komentarz

Przeczytaj pozostałe: