2024-02-07

jak fotografować na rowerze

Od kiedy pamiętam, a było to w roku 1997, chciałem mieć możliwość fotografowania podczas różnych rowerowych wyjazdów. Wówczas nie zajmowałem się jeszcze zawodowo fotografią i nawet o tym nie myślałem, ale aparat na wycieczkach w góry czy na zawodach musiał być ze mną. Z jakiegoś powodu miałem wówczas pół szafy jednorazówek Agfy, które były na takie tripy idealne. Plastikowe, lekkie, coś tam z nich wychodziło i nie żal było gdy przy glebie ten majestat wyrafinowanej techniki ulegał uszkodzeniu. Zdjęć tylko szkoda było.

Obecnie jest łatwiej — każdy ma telefon umożliwiający wykonanie technicznie poprawnego zdjęcia o jakości dalece lepszej niż wspomniany aparat, który zabierałem lata temu.
Jak się jednak okazuje, telefon nie zawsze jest idealnym rozwiązaniem jeśli chcemy fotografować trochę więcej, oraz, nazwijmy to, dynamiczniej. Co by jednak nie mówić, telefony mocno wyprzedziły wszelkie aparaty jeśli chodzi o jakość, czy może efektowność zdjęcia gotowego tuż po strzale.

Mimo, że lubię fotografować, nie lubię się zbyt często zatrzymywać i tracić czas na ustawianie, czy to roweru, czy kadru. No, chyba, że mówimy o sesji zdjęciowej wówczas cały charakter wyjazdu wygląda trochę inaczej i priorytety mamy inne niż średnia. Przynajmniej w założeniu.

  1. Jaki aparat wybrać na rower?
    1. Aparaty kompaktowe z matrycą jednocalową
    2. Kompakty SuperZoom
    3. Aparaty z matrycą APS-C
    4. A może fullframe 35mm?
    5. Actioncam (GoPro,DJI,Insta360) też są ok
  2. Jaki pasek na aparat podczas jazdy.
  3. Statywy, wyzwalacze i inny szpej
  4. W czym to wszystko przewozić?

jaki aparat wybrać na rower

Nie wiem czego Ty potrzebujesz, ale postaram się opowiedzieć jakimi kryteriami ja się kieruję przy wyborze sprzętu. Jedno z założeń jest takie, że aparat typu daily camera musi być mały i mieścić się w kieszonce (szosa/gravel) lub małym plecaku Camelbaka (MTB), być odpowiednio ergonomiczny oraz dostarczać sensowną jakość zdjęć. Większość parametrów poza ergonomią spełniają dziś…telefony. Zdjęcia RAW z mojego P30Pro są w stanie dźwignąć wydruk w formacie nawet A2. Zresztą, zrobiłem ślub telefonem oraz wydrukowałęm z tego album 30×60cm. Jakościowo nie ma się do czego przyczepić. No, ale ergonomia telefonu, tym bardziej na rowerze pozostawia trochę do życzenia. W pewnym momencie zacząłem wymagać od aparatu możliwości obsługi jedną ręką, a to w przypadku telefonu jest nie takie łatwe jak może się wydawać.

Research opcji kompaktowych i sporo doświadczenia w branży wyłoniła grupę aparatów, którym warto się przyglądnąć. Małe niczym przysłowiowa paczka fajek, z dużą 1-calową matrycą, jasnym obiektywem i sensownym zakresem zooma. Jako, że w pracy używam aparatów Sony (obecnie A7RV) zwróciłem uwagę na model RX100 w jego różnych wariacjach. Do tego postanowiłem przyjrzeć się także linii G7X od Canona, a także LX100 od Panasonica. Z tej grupy to by było na tyle.
Ciekawy jest Ricoch linii GR i choć tracimy zoom pozostając z 28mm obiektywem, to zyskujemy matrycę APS-C. W tej kategorii można również przypiąć Fujifim X100, w którejś z odsłon. Leica Q, mimo, że jest świetnie zaprojektowanym aparatem z 35mm matrycą ma jedną wadę — cenę. Ta też jest dla mnie istotna przy wyborze aparatu do zabierania głównie na rower i najlepiej bez zamartwiania się czy aby na pewno nic mu się nie stanie. Na ten moment, dycha to za dużo, by bez specjalnego smutku rozpieprzyć aparat o jakiś kamień.

kompakty z matrycą 1-calową lub mniejszą

Rok spędził ze mną Canon G7X mark II i jest to aparat rowerowo prawie idealny. Prawie, bo fajnie byłoby mieć obiektyw 24-200 lub 24-300, a nie tylko 24-70. Więcej minusów nie odnotowano. W większości sytuacji oczywiście jest to zupełnie wystarczający zakres, ale podczas pobytu na Teneryfie chciałem czasem strzelić jakiś kadr z większej odległości i wówczas brakowało ogniskowej. Canon G7X mark II ma jednak sporo zalet. Wbudowany filtr ND, który pozwala przy jego jasnym obiektywie (1.8-2.8) wydłużyć czasy dla uzyskania większej dynamiki kadrów. Pokrętła na aparacie, w tym jedno dedykowane korekcji EV, możliwość przypięcia pod pierścień na obiektywie wybranej funkcji (czas/przysłona/korekta/iso/ostrość) — to detale, które dla mnie stawiają ten model na ergonomicznym top.

Nad Gardą miałem okazję poobcować z Sony RX100 mark VII i to było to. Jasny obiektyw 24-200 to właśnie to, czego oczekuję od paczkofajkowego aparatu. Dlaczego u mnie nie został? Z kilku względów. Ergonomicznie jest ćwierć kroku do tyłu, brak filtra ND (do którego się przyzwyczaiłem), brak wygodnego dostępu do korekty EV…i cena. Na moment pisania artykułu aparat kosztuje ~5000zł, to sporo więcej niż G7X mark II, którego posiadam, w związku z czym dopłatę kilku tysięcy za 130mm ogniskowej uznałem za niekoniecznie kluczową w tej chwili.

Nie piszę nic o jakości zdjęć, gdyż od kilku lat uważam ten wyścig za wstępnie zakończony. Pewnie, że cały czas coś się zmienia, dochodzą rozwiązania typu dual-iso, ale też jestem zdania, że w zasadzie każdy aparat wypuszczony do 5 lat w tył oferuje jakość wystarczającą do wszystkiego co możemy pokładać w kompaktowym sprzęcie. Czekamy na rewolucję.

kompaty SuperZoon, czyli 24 do 720mm

Szukając różnych rozwiązań natknąłem się także na model Sony HX99 i postanowiłem sprawdzić, jak aparat z dużo mniejszą fizycznie matrycą poradzi sobie w szrankach z 1-calowymi konstrukcjami. Okazało się, że do ISO 400/800 jest w zasadzie porównywalnie. Umówmy się, rozmowy o głębi ostrości w przypadku aparatów kompaktowych nie mają większego sensu. No chyba, że wolisz rozkładać obraz na piksele zamiast patrzeć na całość. Wówczas różnice są niebagatelne oraz kluczowe. W każdym razie I don’t give a fvck.
Dlaczego w ogóle zdecydowałem się przetestować HX99? Z racji obiektywu. 24-720mm brzmi potężnie i faktycznie takie jest. Jakość na dłuższym końcu jest zupełnie akceptowalna jednak z powodu przysłony f6.4 nie jest to idealne rozwiązanie na fotografowanie po zmierzchu. Ustabilizowanie tak wąskiego kąta widzenia przy czasach poniżej 1/250 jest w zasadzie niemożliwe, a podbijanie ISO wyraźnie odbija się na jakości i ostrości zdjęcia, które zaczyna wyglądać jakbyś fotografowali lodówką.
Obiektyw ma jasność 3.5-6.4, ale 3.5 tracimy już przy ogniskowej 35mm, 5.6 wypada w okolicy 70mm, a z 6.4 zostajemy od 200mm do końca. To chyba główny minus aparatu.
Korpus HX99 jest trochę mniejszy od wspomnianego G7X mark II i RX100 i podobnie jak jego większy brat nie posiada ani filtra ND, ani kółka korekty EV. Czy zostanie ze mną na dłużej? Nie wiem Zobaczymy. Wpadnij na instagram to dowiesz się najszybciej.
N akoniec warto dodać, że jest to jeden z niewielu modeli superzoomów, który umożliwia fotografowanie w RAW. Na pewno Panasonic TZ95 posiada również taką możliwość, ale już u Canona nie znajdziemy odpowiednika.

aparaty z matrycą APS-C

Fuji X100 używam już od 8 lat. Na rower jest prawie idealny poza tym, że wolałbym coś mniejszego. AF w pierwszej generacji także nie grzeszy szybkością, ale sporo streetowych, koncertowych, a nawet sportowych zdjęć udało się nim złapać.
Jeśli wystarczy Ci odpowiednik obiektywu 35mm to linia X100 jest jedną z ciekawszych propozycji tak do codziennego fotografowania jak i tego rowerowego. X100V ma jednak obecnie dość wygórowaną cenę w okolicy 7500zł można się jednak z powodzeniem rozejrzeć za X100S lub X100F, a nawet pierwszym X100 mimo jego lekkiej już archaiczności. Jakość zdjęć z tego kurdupla jest jednak cały czas na poziomie, a obiektyw to bardzo ostra i udana konstrukcja.

aparaty z matrycą APS-C

W tym miejscu postawię granicę pomiędzy sprzętem jakiego używam do fotografowania na rowerze. Powyżej wymienione nadają się do wielu zagadnień, łatwo je ze sobą zabrać i zrobić jakościowo odpowiednie foty do użytku komercyjnego czy jako efekty prywatnych sesji na rowerach. Kiedy jednak trzeba czegoś więcej, pozostaje zabrać coś więcej. Do boju wkraczają Fuji XPro3, Sony A7RV lub SonyA7C. XPro3 to nadal mniejsza fizycznie matryca APS-C, ale możliwość zmiany obiektywu czy użycia ciekawych manualnych szkieł rozszerza możliwości tego kompaktowego nadal sprzętu. Sony zabieram głównie wówczas, gdy trzeba zastosować obiektyw 300mm, uzyskać super płytką głębię ostrości czy wiadome jest, że przyda się obraz w rozdzielczości 60 megapikseli. Również gdy trzeba zrealizować zdjęcia filmowe to ten sprzęt wkracza na plan.

aparaty fullframe

Chciałbym tu zwrócić uwagę na całkiem ciekawy model jakim jest Sony A7C. Rozmiarem nie zdradza, że kryje się w nim pełna klatka 35mm, czyli fullfrejm, obiekt westchnień fotografów i jedyny słuszny format ujawniający wyższość na każdej płaszczyźnie. Trochę podkoloryzowałem, ale nierzadko takie właśnie można odnieść wrażenie dyskutując z fotografami posiadaczami aparatów. Technicznie jest to po prostu A7III w dużo mniejszej obudowie i wizjerem kradnącym to, co najlepsze od dalmierzy — umieszczenie w górnym-lewym rogu aparatu. Sorry dla lewoocznych.
Z małym obiektywem 24mm może być świetnym kompanem na wycieczki, jednak jako, że wymaga obiektywów sporo większych niż XPro3, raczej nie zastąpi tego korpusu, a raczej odpowiednio uzupełni.

ActionCam też są ok

Tyle w kwestii pełnoprawnych aparatów, ale to nie wszystko czego warto używać rowerowo.
Nie można zapomnieć o GoPro, które od kilku wersji jest naprawdę świetnym urządzeniem, a od modelu 11 chyba nawet się nie przegrzewa. Mnie się nie zdarzyło.
Z filtrami ND zyskujemy kieszonkową i całkiem ciekawą opcję na wykonanie mega dynamicznych ujęć i video w odpowiedniej jakości. Jest RAW, jest 10-bit (choć nie we wszystkich trybach), jest dobrze.
Gdyby nie takasobie jakość materiałów z Insta360 pewnie i tę opcję wrzuciłbym do torby…choć pomimo jakości kuszą mnie móżliwości pracy z invisible stick i ciekawym montażem do 2D.
Zobaczymy, co się stanie. Pamiętasz — wjeżdżaj na instagram.

jaki pasek na aparat podczas jazdy

No dobra, ale nie wszystkie z opisanych aparatów wejdą do tylnej kieszonki. W zasadzie Fuji X100 jest już granicznym i nawet jego wolę wozić na pasku. Jednak standardowy pasek na rowerze sprawdza się mocno tak sobie. Aparat lubi się przekręcić i uderzyć w ramę, a tego nie chcemy tym bardziej, im bardziej nie jeździmy na pomalowanym przypadkowym sprayem Jubilacie. Generalnie, by ustabilizować aparat na plecach potrzebujemy paska, który ustabilizuje nieprzewidziany przez normy UCI ładunek na naszych plecach.
Używam na ten moment swojej magnetycznej konstrukcji a’la Fidlock, którą dopasowuję do własnych potrzeb. Jest jednak na rynku trochę gotowych rozwiązań takich jak Rille, Mettle czy Bagworks, które możesz sprawdzić
Jeśli trzeba zabrać jakieś obiektywy wrzucam je do małej torby zawieszonej na kierownicy, do której zrobiłem z gąbki asekuracyjne inserty. Głównie po to, by szkła nie latały bezsensownie po wnętrzu.

statywy, wyzwalacze i inny szpej

Statywów Ci u mnie ogrom. Serio. Od Manfrotto 055 z głowicą MN410, które to raczej niespecjalnie nadają się na rower z racji wielkości i wagi, przez mniejsze węglowe konstrukcje, aż po Benro Slim Travel, którego, jeśli już bardzo trzeba, można przytroczyć do torby lub przewiesić przez ramię. Raczej na doraźne akcje, niż 100km po górach. Jednak statyw jest lekki i mały (30cm) także potrafi pomóc w krytycznych sytuacjach.
Bardziej na co dzień zabieram składany malutki statywik GoPro Shorty, ale nie przepadam za tą konstrukcją. Mało stabilny i raczej jako pomoc gdy nie da się ustawić telefonu lub GoPro w celu zapolowania na fajnego selfiaka. Joby GorillaPod 500 Action wygląda obiecująco i chyba przetestuję to rozwiązanie. Standardowy GorillaPod jest za duży.

Gdy potrzebuję wyzwolić zdalnie aparaty mogę to zrobić z poziomu telefonu. Wygodne rozwiązanie, choć zasięg bywa mocno ograniczony i męczący. Pamiętam gdy chciałem zrobić zdjęcie z wnętrza jaskini gdy stałem na zewnątrz i po 10 minutach irytacji odpuściłem temat gdyż co chwila zrywało połączenie, a do jego odzyskania trzeba było przecisnąć się przez ciasne wejście, by dostać się do aparatu. GoPro i aparat wyzwalam urządzeniem Telsin T10. Działa po BT, umożliwia zmianę trybów w GoPro, a nawet włączenie kamery. W telefonie odpowiada za migawkę. Małe, od naładowania wytrzymuje kilka dni, nic więcej nie trzeba. No może tylko tyle, by zamiast dedykowanego kabla był USB-C, ale rozumiem, że to ze względu na wodoodporność podobnie jak w słuchawkach Shokz.

w czym to wszystko przewozić

Mniejsze aparaty z powodzeniem przewożę po prostu w kieszonce koszulki kolarskiej. Takie jest też moje główne założenie, by można bez nadmiernego kombinowania ze sprzętem jeździć w standardowej konfiguracji. Na MTB zabieram plecak z bukłakiem i tam też z reguły znajduję miejsce na mały aparat. Kieszonce na MTB niespecjalnie ufam. Choć aparat z racji rozmiaru powininen się trzymać na miejscu, to telefon na kilku dropach już mi się wymknął. Gravelowo wrzucam sprzęty głównie w koszulkę. Na tym rowerze raczej nie skaczę. Za bardzo.
Na większe aparaty i dłuższe jazdy testuję dwa świetne rozwiązania od Evoc - Hip Bag Pro (3L) oraz Hip Pouch (1L).
Nawet jadąc szosą na większą sesję zabieram do nich większe aparaty lub obiektywy i jest to całkiem wygodne rozwiązanie. Same torby mogę w pełni polecić. Jak to Evoc — doskonałe wykonanie i dobrze przemyślany system nośny skutkujący wygodą. Do Hip Baga można też wrzucić 1.5L bukłak co będzie testowane pod kątem gravelowych gonek.

jak fotografować na rowerze ✔️ adam jędrysikjak fotografować na rowerze ✔️ adam jędrysik

zostaw ślad po sobie!






wyślij komentarz

Przeczytaj pozostałe: