2023-11-02
Rowerzysto, zadbaj o swoje bezpieczeństwo.
A może raczej — użytkowniku dróg, poznaj przepisy. Nie jesteś sam!
To, że na polskich drogach nie jest najbezpieczniej z perspektywy kolarza/rowerzysty wiadomo nie od dziś. Po dłuższym rowerowaniu na Teneryfie uderzyło mnie to jeszcze bardziej. Jednak to opowieść na inną okazję. Co jednak przelało i ukazało wybitnie słabą formę współpracy użytkowników dróg to opublikowany niedawno (5.XI.2023) film, na którym jesteśmy świadkami potrącenia rowerzysty przez nieodpowiedzialnego kierowcę autobusu.
Wydawałoby się, że nie ma co analizować. Kierowca wyprzedza rowerzystę na wąskiej i wątpliwej jakości drodze (2.5 metra szerokości pasa) nie zachowując przepisowej odległości (100cm od roweru) i używając sygnału dźwiękowego, co również nie jest zgodne z kodeksem. Z przepisowych 100cm brakło kierowcy całe 100cm także jedyną decyzją jaką powinien ów podjąć, było zaniechanie wyprzedzania.
Prawda?
Jak się okazuje, niekoniecznie. Internet zakipiał w sporym procencie wypluwając z siebie ciekawostki typu "dobrze tak jebanemu pedalarzowi", "wina jest po obu stronach" oraz innymi psychologicznie i przepisowo wątpliwymi opiniami.
Bardzo ciekawe były pytania typu "to jak on miał go wyprzedzić?!". Mam podpowiedź — jeśli nie miał tyle miejsca ile trzeba i dwie opcje tj. wyprzedzać lub nie, to może po prostu nie wyprzedzać? To podobno da się zrobić.
Rowerzysto. Nie, nie musisz się przyklejać do prawej strony jezdni i jechać przy samym krawężniku. Ba, te 50-70cm od skraju jezdni jest całkowicie wskazane, by jechać komfortowo i bezpiecznie oraz mieć odpowiednią ilość miejsca do ominięcia przeszkody czy korygowania toru jazdy gdy wyprzedzi Cię większy pojazd powodując turbulencje. Jeżdżenie wężykiem i omijanie przeszkód także nie jest specjalnie wskazane, bo nie daje jasnego komunikatu o torze jazdy i jest najzwyczajniej w świecie nieprzewidywalne. Potrzebujesz jechać 1.5 metra od prawej krawędzi, bo co kilkadziesiąt metrów jest jakaś przeszkoda? No to, kurde, jedź. Prosto.
Art. 16 pkt. 4 brzmiący w swojej części "możliwie blisko prawej krawędzi" nie oznacza zgodnie z wygłaszanymi opiniami "masz, kurwo, jechać przy krawężniku i nie zawadzać". Jeśli ktoś twierdzi inaczej odsyłam do orzecznitwa Sądu Najwyższego z 10.08.2005 r. o sygn. III KK 308/04, gdzie czytamy:
"...poruszania się przez rowerzystę w odległości około 1,2 m od krawędzi jezdni nie można uznać za naruszające przepis art. 16 ust. 4..."
Zanim pomyślisz, że w Polsce nie ma precedensu wyjaśnię Ci pewną różnicę. Precedens jest prawnie wiążący. Oznacza to, że wyrok w sprawie, która precedensem się staje zaczyna być wykładnią i na nim opiera się prawo. Natomiast w Polsce wiele spraw posiłkowało się powyższym orzeczeniem SN (np. VI Ka 875/15) i na jego podstawie wyciągało podobny wniosek. Rozumiemy różnicę? To wspaniale.
To teraz szybka matematyka. Klasa wyciąga kalkulatory, bo tu też są spore problemy.
Rowerzysta może jechać nawet 1.5 metra od krawędzi jezdni (jeśli bliżej nie może z powodu jej jakości!).
Przy szerokości pasa 2.5 metra jest to ponad połowa pasa, czyli jak to się mówi — środkiem. Jest to zgodne z prawem, cokolwiek się komukolwiek wydaje, bo ubzdurał sobie inaczej.
Rowerzysta zajmuje na szerokość powiedzmy 0.5 metra.
Prawo (i rozsądek) wymaga przynajmniej metra odległości przy wyprzedzaniu/wymijaniu rowerzysty.
Mamy łącznie 3 metry, czyli na wąskiej drodze więcej niż szerokość pasa. To jest odległość, którą musisz zachować żeby bezpiecznie i zgodnie z prawem wyprzedzić jadący rower.
Nie masz tyle miejsca? No to, kurde, nie wyprzedzasz. Proste?
Wydawałoby się, że nawet dziecko w wieku wczesnoszkolnym powinno ogarnąć tak banalną informację.
Mała dygresja. Na Kanarach ciężko jest zmusić jadący za rowerzystą samochód do wyprzedzania machając mu ręką jeśli ten nie ma dogodnej przestrzeni. Dlaczego? M.in. z powodu mandatów za niezachowanie bezpiercznej odległości 1.5 metra.
Druga dygresja — co innego jest jechać za rowerzystą i złąmać przepis kiedy ten ma świadomość wyprzedzania lub nawet macha, że droga wolna…a co innego jest zapierdalać, zatrąbić i minąć nieświadomego rowerzystę z dużą różnicą prędkości. Myśl, kierowco. Postaw auto na poboczu przy krajowej drodze i poczekaj, aż minie Cię kilka mniejszych lub większych pojazdów.
Buja autem? Masz analogię? Super.
Czy to znaczy, że rowerzyści to święte krowy i wszystko im wolno? No jakby nie.
Sporo użytkowników jednośladów także kompletnie nie zna przepisów i wyczynia na drogach jakieś kompletne idiotyzmy.
Nie, rowerzysto, nie możesz i nie powinieneś wyjeżdżać przed samochody i specjalnie je hamować jeśli mają na tyle miejsca, by Cię wyprzedzić. Nie bądź sebix z bi em dablju.
Natomiast jeśli droga jest wątpliwej jakości i jedziesz przysłowiowym środkiem, a za Tobą piekli się bawarska maszyna na glebie mrucząc pokaźnym motorem 1.6, to…czasem bezpieczniej jest trzymać większą odległość od krawędzi jezdni i puszczenie króla szos wtedy, gdy będziesz mógł zjechać z drogi. Dlaczego? Właśnie z powodu kretyńskiego myślenia, że "jakoś się zmieści" i wyprzedzania na żyletki. Bezpieczniej gdy na pewno się nie zmieści.
Rowerzysto — poczytaj kodeks, poczytaj przepisy. W wielu sytuacjach na ścieżkach, chodnikach i ulicach to Ty jedziesz nieprzepisowo. Nie, nie masz pierwszeństwa gdy _dojeżdżasz_ do przejazdu przez ulicę po ścieżce rowerowej. Masz pierwszeństwo jeśli się na tym przejeździe znajdujesz. Nie wcześniej. Tak, wiem, że to często jest zaskoczeniem.
Samochodowcu, nie masz pierwszeństwa gdy przecinasz ścieżkę wyjeżdżając z parkingu lub gdy skręcasz na przecinającą drogę.
A Ty na rowerze nie przecinaj ulic z prędkością 30km/h+ bo przepisy to jedno, a wbicie się w samochód z racji ich nieprzestrzegania przez którąś ze stron to drugie. Jednak wcale nie znaczy to, że jadąc poprawnie po drodze i omijając nierówności masz się płaszczyć przed kierowcami i uciekać do kałuży. To zwykły, pielęgnowany uliczny bullying i wychodzenie z pozycji siły. Musimy, a przynajmniej powinniśmy nauczyć się koegzystować na drogach i edukować przynajmniej w wymiarze odległości od krawędzi jezdni. To z tego powodu rodzi się frustracja bazująca na widzimisiach i nieznajomości przepisów. Mkay?
Czy mnie irytuje powolna jazda za rowerem gdy prowadzę samochód? Bywa, że tak. Jednak warto zdać sobie sprawę, że jeśli jedziesz 35km/h zamiast przepisowych 50km/h w terenie zabudowanym, to na minutę jazdy tracisz 15 sekund. Daję radę z taką stratą czasu. Jak długo można _realnie_ jechać za rowerzystą? 2 minuty? Powiedzmy, że niewiele jest sytuacji w życiu, w których 30 sekund staje się wiecznością.
Wyluzuj. Nie trąb. Zadbaj o bezpieczeństwo.
Ciekawym obrazem są komentarze typu "bo rowerzysta prowokuje do wyprzedzania niezbezpiecnie". Jeśli tak pomyślałeś, polecam udać się na badania z czachą, bo chyba coś jest nie tak. Może to wychowanie, może stres, może frustracja, a może choroba. Warto o to zadbać, bo może pewnego dnia spuścisz komuś łomot na ulicy gdy sprowokuje Cię staniem w sposób inny niż chcesz? Na palce ciśnie się porównanie, że kobiety pewnie są gwałcone, bo prowokują przez wyzywający ubiór. To niestety ten sam mechanizm myślenia. Jeśli nie panujesz nad odruchami i masz problem z wyborem — hamulec czy gaz…to nie jest dobrze.
Na ile się orientuję nie powinno się raczej potrącać czy rozjeżdżać kogokolwiek. Ot tak, z empatii. Nawet jeśli łamie przepisy.
Bo, czy jeśli przekroczysz prędkość to można Cię zepchnąć do rowu albo dojechać na kolejnych światłach, wyjąć z auta i wyjaśnić zasady ruchu kijem baseballowym? Trochę średniowiecze, co? A przecież jesteś obywatelem świata. Na poziomie.
Jeszcze krótka wstawka o kolumnie pojazdów, z tym też bywa problem. Ja totalnie rozumiem współzawodnictwo, ustawki i różne wycieczki…ale kolumna może mieć 15 pojazdów, a nie 50.
Wiem, że wyścig o skarpetki z napisem i czokobonsa może być kulminacyjnym czalendżem sezonu, ale jeśli drogi nie są zamknięte to jednak lepiej jest jechać zgodnie z prawem i nie wkurwiać nadmiernie innych użytkowników dróg. A już na pewno nie złośliwie np. otaczając samochód, hamując go czy tworząc inne niebezpieczne sytuacje.
A na koniec rada, tip i inwestycja we własne bezpieczeństwo — Garmin Varia.
Jeszcze rok temu uważałem rowerowy radar za gadżet i pocomito.
Podczas jednego z rteningów podpiąłem się jednak radar kumpla i okazało się, że…to działa.
Od razu po powrocie zamówiłem Garmina RTL515 i jeśli ktokolwiek myśli podobnie, że bo a po co mnie to?! a jeździ więcej niż mniej, to powiem tak — nie musisz wierzyć na słowo. Wypożycz, potestuj i zaraz potem kup.
Informacja o zbliżającym się pojeździe lub pojazdach, a jeśli chcesz to także o jego prędkości. To jest naprawdę gejmczendżer w każdej sytuacji. O ile w krajach kolarsko rozwiniętych jak Hiszpania/Kanary czy we Włoszech nie mam zbytnio obaw o kierowców (choć z naszymi krajanami-turystami bywa różnie), tak w Polsce jest to dla mnie podniesienie bezpieczeństwa o kilka poziomów.
Możesz rozważyć RTL315, czyli sam radar. RTL515, czyli radar z inteligentnym tylnym światłem (spoko rzecz dla poprawy widoczności). Jest także RTL715, czyli radar z lampką i kamerą. Niby trochę overkill, ale w wielu sytuacjach taki materiał może się przydać i stanowić dowód w sprawie. Jednak i z niższych modeli można wyciągnąć informację o prędkości zbliżającego się pojazdu, co w połączeniu z przednim GoPro czy innym rekorderem również jest niezłym rozwiązaniem. O tym jednak potraktuję obszerniej w innym tekście.
I nie, lusterko to nie jest takie samo tylko inne. Lusterko nie zapiszczy z ostrzeżeniem gdy wykryje pojazd. W lusterko trzeba zerknąć, ale za to mniejszych/dalszych pojazdów i tak w nim nie zauważysz.
Są oczywiście także radary innych marek, jednak nie korzystałem z nich i na ile poczytałem recenzje — zdarza im się false alarm lub brak wykrycia pojazdu. Z Varią nie mam tego problemu. Jeśli uda się przetestować inne rozwiązania na pewno o tym przeczytasz.
No, to szerokości!
A teraz zapraszam na coś ciekawego. Lekko przerażającego, choć wolałbym to nazwać kabaretem.
Poniżej znajdziesz wypowiedzi osób, zawodowych kierowców m.in. autobusów.
Każdy komentarz pochodzi z grupy zrzeszającej kierowców, które komentowały film oraz ten artykuł.
To jest wycinek, nawet nie 10% tych komentarzy. Ci ludzie wożą innych po mieście i w trasie…
kierowca
chciałbym nie wierzyć, że takie wypowiedzi pochodzą od kierowców
Adam
Magene C606 - nowa propozycja na rynku liczników i nawigacji
zostaw ślad po sobie!
Przeczytaj pozostałe:
7Artisans w obrazie filmowym
havana street photo
niepozowane niepozowanie
garmin edge remote
Puchar Polski XCO - Warszawa, Kazura
streets of napoli