2023-03-15
Był piękny słoneczny dzień. Samo południe. Kolejne kilometry najtrudniejszego szosowego podjazdu w naszym kraju mijały nad wyraz nieśpiesznie, ale za to powoli. Zazwyczaj podczas tego typu aktywności do głowy trafiają różne pomysły. Nie inaczej było tym razem. A gdyby tak dało się kontrolować licznik (tym razem Garmin Edge 830) bez odrywania rąk z kierownicy? W zasadzie sama myśl wpadła do głowy wcześniej, ale to właśnie Przełęcz Karkonoska podsuwała kolejne rozwiązania przeróbki licznika.
Jak się jednak miało okazać - odpowiednie urządzenie już istniało, ale z jakiegoś powodu jest o nim zupełnie cicho. I tak oto postanowiłem spróbować jak się żyje z Garmin Edge Remote.
Po co to komu? Na liczniku jako główny mam ustawiony customowy ekran prezentujący moc (wraz z wykresem), puls, kadencję, prędkość oraz kilka mniej istotnych, ale dobrze gdy będących w zasięgu wzroku wskaźników terenowo-treningowych. Do tego czasem warto rzucić okiem na mapę. Tak w górach jak i na szosie. Nie jest trudno pominąć skręt czy nie zauważyć alertu i w konsekwencji cały flow zostaje zaburzony dodatkowym podjazdem lub nadmiarowymi kilometrami.
Jak to mawiają - been there, done that...got a KOM.
Licznik potrafi automagicznie przełączać się na ekrany z ClimbPro - to podgląd podjazdów na wyznaczonej trasie. Funkcja tak użyteczna, jak nierzadko usuwająca uśmiech. Nie ma co ukrywać, po 100km i 2000m przewyższenia ostatnie co mamy ochotę oglądać to informacja, że do końca podjazdu pozostało 3km, najbliższe dwa to stabilne 10%, ale za to ostatni kilometr nie bez powodu oznaczony kolorem czerwonym pozwoli doświadczyć 15% i więcej. Możemy także korzystać z opcji Live Segment Stravy (opcja dostępna tylko w Strava Premium) to dobra opcja wirtualnego współzawodnictwa wyświetlająca odległość do startu segmentu oraz czas do najszybszego przejazdu ogólnie i personalnie. To zdecydowanie motywuje, ale nie zawsze musimy mieć ochotę na obserwację tych opcji przez cały czas. Remote pomaga — klik i jesteśmy na odpowiednim ekranie. Mam taką hipotezę, że jeśli procentów nachylenia nie widać na liczniku to podjazd nagle się wypłaszcza. Choć czasem warto sobie przypomnieć profil i przewyższenia, które czekają na trasie. Dobrze jest mieć tego świadomość na wycieczce, a tym bardziej podczas startu w maratonie MTB lub szosowej górskiej gonce. Sięganie za każdym razem do licznika i walka z różnie dokładnym dotykiem bywa uciążliwa. I tu pojawia się on - Garmin Edge Remote.
Pilot oferuje dostęp do pięciu funkcji gdyż dwa z trzech przycisków reagują na krótki i długi klik.
Jeden z przycisków służy do zmiany ekranów w obie strony. Drugi do oznaczania okrążęnia (lap). Trzeci zaś może być konfigurowany szeregiem opcji dostępnych do wyboru użytkownika. Tutaj opis i recenzja nabierze lekko subiektywnego odcienia - wiadomo, każdy ma inne potrzeby.
O ile funkcja zmiany ekranów jest bardzo pożądana, o tyle przypisania na stałe oznaczenia okrążęnia nie do końca rozumiem. Używam tej opcji w zasadzie tylko raz - podczas startu okrążenia. Doskonały AutoLap korzystający z GPS rozwiązuje problem pamiętania o kolejnych rundach na zawodach czy treningach na pętlach. Domyślam się, że mogą być użytkownicy korzystający z w/w funkcji inaczej, ale uwolnienie przycisku ze stale przypisanej funkcji byłoby moim zdaniem dobrym ruchem ku większemu dopasowaniu. Opcje dostępne do przypisania przyciskowi numer 3 są jednak zaskakująco okrojone. Możemy włączyć/wyłączyć timer, włączyć podświetlenie, przywołać ekran mapy, kompas, profil wysokości, podsumowania okrążenia oraz virtualnego partnera. To tyle. Dla mnie jedyne użyteczne funkcje to mapa (krótki klik) oraz profil wysokości (długi klik). Miałem nadzieję, że lista jest dłuższa.
Całość skonfigurowana. Można ruszać. No prawie, najpierw trzeba pilota przyczepić w dogodne miejsce.
I to jak się okazuje jest drugim, acz bardzo subiektywnym i zależnym od oczekiwań półminusem tej wspaniałej przygody,. Sam pilot jest dość wysoki, a dodatkowo montuje się go na plastikowym uchwycie co sprawia, że jeszcze bardziej odstaje od kierownicy. Choć zarazem dzięki temu można go łatwo przenosić pomiędzy rowerami. Dla mnie ważne jest bym miał go pod ręką, w zasięgu palca. Na MTB mieści się idealnie pomiędzy klamką hamulca, a chwytem. Miejsce doskonałe jednak trzeba dość mocno wygiąć dłoń by sięgnąć na górę pilota. Mógłby być połowę niższy. Mniejszy. Inaczej montowany. Jednak nie był pomyślany pod tym kątem i na tym musimy bazować. Na szosie montuję go w pobliżu przedniej klamki. po wewntętrznej stronie łapy. Gdyby nie fakt, że używam Campy problem byłby chyba mniejszy - Shimano nie posiada osobnego (poza klamką) cyngla do zrzutu biegu w związku z czym można pilota zamontować trochę wyżej. W moim przypadku pozycja pilota nie jest idealna, ale nie przeszkadza. Miejsce jest o tyle dogodne, że osiągalne z dolnego i górnego chwytu. W zestawie jest również ramię dedykowane do MTB. Odsuwa ono jednak pilota na ponad centrymetr od kierownicy w związku z czym nie używałem tego rozwiązania.
Jednak nawet gdy trzeba oderwać rękę od kierownicy by sięgnąć pilota jest on rozwiązaniem superwygodnym w kontekście dostępu do funkcji licznika.
Czego by jednak nie powiedzieć - plusy są dużo większe niż dwa półminusy. Mam pod ręką wszystko czego oczekuję, a przy odpowiednim ustawieniu ekranów można się nauczyć błyskawicznego dostępu do 6 ekranów. Jak? Wspomniałem, że można do przycisku przypisać przywołanie mapy i profilu wysokości - to daje dwa ekrany. Jeśli ustawimy je jako Screen 2 (mapa) i Screen 5 (profil) to wówczas drugie kliknięcie w przycisk przełączania stron pokieruje do Screen 1 lub Screen 3 oraz Screen 4 lub Screen 6. Bez żmudnej zabawy z ekranem licznika. I to mi się podoba.
Dzięki temu rozwiązaniu mam pod ręką mapę i szybkim kliknięciem mogę wrócić do strony z parametrami jazdy. Podobnie z ekranami ClimbPro, aktywnym segmentem Strava i stroną z parametrami realizowanego treningu. To wszystko sprawia, że praktycznie nie trzeba dotykać licznika podczas jazdy. Jest też plus absolutny tego rozwiązania gdy posiadamy Edge z ekranem dotykowym. Deszcz, pot czy rękawiczki nie są od teraz żadną przeszkodą. I choć nie jestem fanem jazdy w deszczu to kilka razy w tym roku miałem okazję na doświadczenie tej przyjemności.
Garmin Edge przetestowałem na setkach kilometrów pokonanych na szosie i w górach. Na treningach, wycieczkach oraz zawodach. Doprowadziło to do wspomnianej powyższej konfiguracji i pamięci jakie dane są na którym ekranie. Wszystko działa bez problemu, paruje się od razu i działa kolejny miesiąc bez zmiany baterii (CR2032). W związku z powyższym nie jestem jeszcze w stanie powiedzieć ile ona wytrzyma. Garmin mówi o roku.
Reasumując - jeśli kiedykolwiek wpadła Ci do głowy myśl, że fajnie byłoby mieć obsługę licznika pod ręką - nie ma się nad czym zastanawiać, znasz już rozwiązanie - Garmin Edge Remote.
Ja go nie znałem i w tym miejscu chciałbym podziękować ekipie sklepu eazymut.pl za uświadomienie i pomoc.
Niuniuk
Jak urządzenie się sprawuje i czy jest wygodne?
zostaw ślad po sobie!
Przeczytaj pozostałe:
monitoring od tplink - rozwiązania vigi oraz tapo
sesja kolarska
streets of napoli
Rowerzysto, znaj swoje prawa.
przed północą w paryżu
havana street photo